#PODRÓŻEDUŻE: Portugalia cz. 2 PORTO


Po kilku aktywnych dnia w Lizbonie, wyruszyliśmy w podroż na północ Portugalii. Przejazd z Lizbony do Porto trwa ok. 3 godz, ale warto wykorzystać ten dzień na odwiedzenie kilku turystycznych atrakcji, co tez uczyniliśmy. Stąd, przy wyjeździe postanowiliśmy sobie trochę "utrudnić" sprawę i objechać Lizbonę dookoła, by skorzystać z okazji do przejechania się najdłuższym w Europie mostem Vasco da Gamy. Było absolutnie warto, gdyż most ma długość ponad 17 km, z czego przęsło nurtowe aż 11.5 km! Niezapomniane wrażenie!

Na nasz pierwszy przystanek po drodze wybraliśmy Obidos, male urokliwe miasteczko wpisane na światowa listę dziedzictwa UNESCO. Samo pierwsze spojrzenie przy przejściu przez Porta da Vila oczaruje każdego skrytego romantyka. Zabytkowa brama wyłożona jest imponującymi XVIII-wiecznymi niebieskimi płytkami Azulejos i  odgrywa ważną rolę podczas 2-tygodniowych wielkanocnych procesji przy świecach. Miasteczko urzeka unikalnymi średniowiecznymi budynkami skąpanymi w kwiatach oraz uliczkami pełnymi malutkich sklepików i klimatycznych restauracji. Mury miasta są doskonale zachowane i można śmiało się nimi poruszać w celu obserwacji okolicy.
Polecam udać się uliczkami do zamku na końcu miasteczka, a następnie urządzić sobie spacer powrotny murami - sięgają aż do bramy wejściowej - śmiało możesz poczuć się jak prawdziwa księżniczka tudzież rycerz.




Po krótkim zwiedzaniu Obidos postanowiliśmy wstąpić do Klasztoru w Batalha, jednego z najbardziej znamienitych przykładów sztuki gotyku w Portugalii. Jeśli jesteście tak jak ja zagorzałymi fanami GOT, to witajcie w Dorn :) Głowna część budowli to gotycki kościół i co tu wiele mówić, nie dziwie się, że ludzie Średniowiecza byli tacy skromni i ascetyczni, bo naprawdę czuje się potęgę Boga w tych ogromnych smukłych budowlach. Osobiście polecam również zwiedzanie terenu Krużganku Królewskiego, które jest dostępne za dodatkową opłatą, ale nie będziecie żałować tych kilku dodatkowych Euro. Warto podejść również do znajdujących się trochę na uboczu Niedokończonych Kaplic, gdzie widać stopniowe wpływy renesansu, szczególnie w bogatych zdobieniach balkonów. Cudo!



Po drodze do Porto znajduje się również słynne na całym świecie Sanktuarium Fatimskie, jednak zabrakło nam czasu na jego zwiedzanie. Wczesnym wieczorem dotarliśmy do Porto.

Postanowiliśmy wynająć poprzez booking.com apartament, żeby moc się poczuć trochę jak prawdziwy mieszkaniec i nie mogliśmy trafić lepiej! 4J's Apartment okazał się gustownie urządzonym, dwupoziomowym mieszkaniem (za dekor odpowiada podobno właścicielka), niedaleko centrum turystycznego miasta.
Dodatkowo w pakiecie zostaliśmy wyjątkowo serdecznie powitani przez właściciela mieszkania, pana Alberto, który nie ograniczył się wyłącznie do oddania kluczy, ale był na tyle gościnny, aby opowiedzieć nam całą trasę zwiedzania, poczęstować lokalnym Porto oraz zostawić mapę i notatki z najlepszymi miejscówkami. Jednym słowem jak wynajmować w Porto,  to tylko u Alberto :) 

Następnego dnia rozpoczęliśmy zwiedzanie Porto od spaceru w okolicach Ponte Dom Luís I, czyli okazałego mostu, po którego obu stronach znajdują się urokliwe knajpki z lokalnym jedzeniem.

* Jeśli chodzi o smakołyki to miałam wrażenie ,ze wszędzie króluje Francesinha, kanapka z mięsnym nadzieniem, zapiekana z serem (z relacji znajomej dość ciężkie acz smaczne danie), zwykle serwowana z frytkami.*

Po przeciwnej stronie mostu znajdują się słynne winiarnie Porto i własnie tam postanowiliśmy skierować swoje kroki. Wybraliśmy trudniejszą wersje przejścia na drugi brzeg, mianowicie górą mostu, ale polecam tą opcje, bo mieliśmy szanse ujrzeć przepiękna panoramę miasta:


Link do filmiku na Instagramie: Porto Panorama

Co do wina, to wybór jest oszałamiający, ale na szczęście w większości miejsc można dokonać degustacji przed zakupem. My jednak ze względu na wszechobecny tłok i kolejki zdecydowaliśmy się lekko zboczyć z trasy i wstąpić do sklepu Quinta dos Corvos, mniejszej lokalnej winiarni. Nie zawiedliśmy się. Zamówiliśmy trzy kieliszki Porto - białe i czerwone 10 letnie oraz czerwone 20 letnie (na samo wspomnienie robi mi się ciepło na żołądku). Największym zaskoczeniem dla nas było białe Porto, które okazało się pomarańczowe, jednak to nie jego barwa a  aromat zachwyciły nas najbardziej - nigdy nie piłam tak wyrazistego Porto! Az do dziś żałuje ze kupiliśmy tylko jedno, ale poinformowano nas ze jeśli zamówimy powyżej 3 win, to spokojnie wyślą nam do Polski, wiec ta myśl trochę pociesza :)


Po wizycie w winiarni spotkaliśmy się z przyjaciółką i razem z nią udaliśmy się na dalsze zwiedzanie Porto, tym razem od bardziej imprezowej strony.

Porto to dla mnie idealne miasto na miejskie, niezobowiązujące wakacje, bo mamy tu wszystko - piękne widoki, spektakularne zabytki i imprezowa atmosferę.
Miejsc do zabawy jest od groma, my ostatecznie lekko oszołomieni możliwościami (i ilością wypitego Porto) wylądowaliśmy w All in Porto, świetnej knajpce z szerokim wyborem win i świetnym jedzeniem (tu nawet Francesinha wyglądała zachęcająco :)).
Atmosfera miejsca jest niezobowiązująca, wiec idealna na plotki ze znajomymi. 


Nasz drugi dzień w Porto przebiegał w podobnym, relaksującym tonie, jednak tym razem wybraliśmy się do portu rybackiego. Po drodze zahaczylismy o świetny sklep z ubraniami w surferskim/boho stylu, gdzie udało mi się zakupić nowy strój kąpielowy który jest odtąd moim idealnym plażowym GoTo! 

Jeśli szukacie idealnego miejsca żeby skosztować portugalskiego Seafood bądź pysznych ryb trafiliście do raju. Znajdziecie tu knajpki oferujące świeże ryby i owoce morze, a w niektórych nawet będziecie mieć okazje przyjrzeć się procesowi przygotowania waszego posiłku. Ciekawą atrakcją są wszechobecne mewy, aktywnie przeszkadzające kucharzom, więc wystarczy moment nieuwagi, żeby zamiast na talerzu, wasz obiad wylądował w ich dziobach :)
Niestety dla wegetarian opcje są dość ograniczone, sama musiałam zadowolić się serem (który, choć pyszny, to kaman ile można jeść sera!) i grillowanymi warzywami. Mimo tego wszystkożerni na pewno się tu idealnie odnajdą :)


Plaża w Porto jest przepiękna, ale może mieliśmy pecha, bo wiało niemiłosiernie i nie dało się tam wytrzymać dłużej niż pół godziny, wiec zakładam ze jest idealna dla surferów :)

Trzy dni spędzone w Porto to moim zdaniem zdecydowanie za mało czasu, żeby poczuć pełnię atmosfery tego miasta. Po dość intensywnym zwiedzaniu Lizbony, postanowiliśmy trochę zwolnić i zamiast zaliczania wszystkich zabytków z listy #mustseeinporto, spędzaliśmy sporo czasu na długich posiłkach, powolnych spacerach, ale również odpoczywając w apartamencie.
Wyszło to dość naturalnie, ale z perspektywy czasu myślę, ze ten sposób podróżowania jest dla mnie optymalny, bo dochodzę do wniosku, że czasem rzeczywiście nie chodzi do końca o podróżowanie a wyjeżdżanie.  Rozumiem przez to celowe zwalnianie tempa i delektowanie się każdą niespieszną chwilą, bo dość rzadko mam okazje, kiedy mogę trochę pożyć we własnym tempie, a przede wszystkim zrozumieć jakie ono jest. To dla mnie również okazja by zatrzymać się i zdobyć energie, by po powrocie spróbować choć część tego świadomego zwalniania zachować na co dzień.

Wracając do tematu, kilka tygodni przed wyjazdem do Portugalii, moja przyjaciółka namawiała mnie na sylwestrowy wyjazd do Porto, jednak przekonałam ją, ze to nie ma sensu bo własnie się tam wybieram! Jednak teraz jestem pewna, ze na pewno tu wrócę!

Komentarze

Popularne posty